Imp
Moderator
Dołączył: 31 Paź 2005
Posty: 294
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Cz-wa
|
|
Daje moje opowiadania, 1 czesc, pisze od razu ze jest na specjalne zyczenie na 2 forum.
1
-----
Obudzilam sie nagle. Wyjzalam za okno i z niechecia spojzalam na zamglony krajobraz. Cale jezioro wygladalo szczegulnie ponuro. Jedyna pocieszajaca mysla bylo to, ze dzis jest rozpoczecie roku. Moze nareszcie sie ktos ciekawy do budy trafi?
Po ubraniu sie i doprowadzeniu do w miare przezwoitego porzadku zeszlam do pokoju wspolnego Gryfonow. Wszyscy byli przybici brzydka pogoda. Zamienilam kilka grzecznosciowych formulek z kolegami i kolezankami, po czym wszyscy zeszlismy do sali, gdzie mieli przyjsc pierwszaki.
Zajelam miejsce przy stole obok Rona. Dumbledore wyglosil przemowienie.
- No szybko, chce jeszcze dzis poznac kogos fajnego - szepnela Hermiona.
- To twoje marzenie sie spelni za chwile - dodal Ron i spojrzal na drzwi. Do sali wszedl Hagrid z grupka nowych czarodzieji. Rozejrzalam sie po twarzach, ale mieli pozakladane kaptury i kapelusze, wiec odpuscilam sobie dalsze ogladanie.
Na srodku stalo krzeselko z Tiara Przydzialu. Zaczeto wyczytywac nazwiska...
Zaczelam rozmawiac z sasiadami o zaczynajacym sie roku szkolnym...
- Balan Dan - wyczytal Albus
Wysoki mezczyzna podszedl i zalozyl Tiare, Siedzial i slodko sie usmiechal, czym zainteresowal wiele dziewczyn.
- Gryfindor - wrzasnela Tiara. Wstalismy i zaczelismy byc brawo dla nieznajomego przystojniaczka. Usmiechal sie wciaz slodko i zajal wolne miejsce przy stole.
- Sarbu Radu
Nizszy mezczyzna z blond wlosami rozniez podszedl i nalozyl Tiare....
- Gryf..gryf.. - uslyszalam szept Dana, ktory z niepokojem spogladal na - jak sie okazalo - przyjaciela.
- Niech bedzie... Gryfindor - krzyknela Tiara, w tym samym momencie Dan rowniez krzyknal. Radu usiadl kolo Dana i zaczeli rozmawiac. Siedzacy kolo mnie Ron nagle wstal i poszedl do konca stolu, po chwili kucnal przy nieznajomych i zaczal rozmawiac.
- Toderas Arsenie
Kolejny przystojniak siadl na krzesle i nalozyl Tiare. Ponownie zostal przydzielony do Gryfonow. Radu i Dan zaczeli mu machac reka, co potwierdzilo, ze sie znaja. Chlopak podszedl to nich i wraz z Ronem zaczeli rozmawiac...
- Tusspot Stuart
Spodziewalam sie kolejnego przystojniaka. Z zainteresowaniem spogladalam na kogos, kto pojdzie w kierunko krzesla. Mlody, przestraszony...ktos wyszedl z mniejszej juz grupki nowych uczniow i wolnym krokiem podarzyl do Tiary. Zaintrygowal mnie - mial bowiem smiesznie rozczochrane wlosy, ktore wystawaly z kaptura. Niezgrabnie usiadl i zalozyl kapelusz. Widac bylo, ze jest przestraszony ta cala sytuacja. Nie zdarzylam mu sie przyjzec, bo moje rozmyslenia przerwal ryk Tiary
-Gryfindor!
Ucieszylam sie, w koncu mozna byloby go lepiej poznac. Szczerze to od pozatku mnie zaintrygowal.
Chlopak podszedl do naszego stolu i usiadl kolo mnie (Ron dalej gadal jak nakrecony, nawet Hermiona do niego dolaczyla). "Nowy" porozgladal sie, i spojzal na mnie, zdejmujac kaptur. Troche mnie zatkalo, widzac, ze ma..niebieskie wlosy i dziwne, duze czarne oczy.
- Nie boj sie mnie, wiem ze dziwnie wygladam, ale zapewniam cie, ze nic ci nie zrobie - zasmial sie, ukazujac przerwe w gornej szczece. Wygladal zabawnie i nieszkodliwie, wiec wszelkie obawy natychmiast sie ulotnily.
Dan, Radu i Ars spogladali co jakis czas na mnie, co powiedzial mi Harry, kiedy troche ochlonesmy.
Uczta i przydzial uczniow sie skonczyl. Gdy juz cala paka byla w pokoju glownym, Stuart usmiechnal sie do mnie i zyczyl dobrej nocy. Uscisnelam mu reke, roznierz sie usmiechajac. Dan pomachal reszcie kumpli, poslal caluski dziewczynom i poszedl na gore. Ja, Hermiona i kilka dziewczyn udalysmy sie wiec do siebie.
Po calym dniu wrazen spokojnie zasnelam....
2
W nocy wyrwal mnie ze snu dziwny halas. Ze zloscia zwloklam sie z lozka i wyjzalam przez okno. Zdziwiona spostrzeglam 2 mezczyzn, w jednym rozpoznalam Tusspota. Mial naciagniety kaptur i - jak sadzilam - rozmawiam z 2 kolesiem. Zaciekawilo mnie to, wiec po cichu sie ubralam i wyszlam z dormitorium [niewiem czy dobrze, ksiazke dawno czytalam].
Szlam po trawie, starajac sie jak najciszej. Zamek byl lekko oswietlony, najwidoczniej nie wszyscy spali. Mialam nadzieje, ze mnie nikt nie zobaczy. Z dusza na ramieniu, cichaczem podeszlam do drzewa, ktore stalo niedaleko nocnych gosci. Teraz ich szepty byly dla mnie bardziej zrozumiale...
- Niewiem, naprawde niewiem... - wyszeptal nieznajomy towarzysz Stuarta.
- Zastanow sie szybciej...czekaj chcesz to ci cos powiem interesujacego, powinno ci sie spodobac, otorz... - nie dokonczyl Stuart, bo mezczyzna zakryl mu usta dlonia i zmrozyl groznie oczy.
- Ktos tu jest, zamknij sie lepiej. Lepiej dla tego kto tu jest, zeby zbyt duzo nie uslyszal - wysyczal i rozejzal sie dookola.
Zmrozilo mnie - nie mogli mnie zobaczyc skoro bylam za drzewem i nie wydawalam zadnych odglosow...
Mezczyzna pokazal Tusspotowi jakis znak reka, po czym zaczal isc w strone drzewa, za ktorym stalam. Wolalam sie nie przekonywac jak bardzo mogloby mi to zaszkodzic, rzucilam sie pedem w strone zamku. Pewnie zdobylabym medal na mistrzostwach, ale niespodziewanie runelam na ziemie. Po zaliczeniu gleby (niewiedzialam czemu, byc moze to sprawka dziwnego goscia) podnioslam sie i szybciutko dokonczylam bieg. Nie ogladalam sie, ale cos mowilo mi, ze nieznajomy wciaz podarza za mna. Po dotarciu do sali, w bezpiecznych murach zamku, moglam odetchnac...
*
Mezczyzna wrocil do Stuarta. Wsciekly, zly do granic mozliwosci, zlowrogo rozgladal sie po okolicy. Stuart stal spokojnie...
- Kto to byl? Niewiesz czy duzo slyszal?
- Juz wiem kto to, ale narazie nic ci do tego. Pozniej cos z tym zrobimy, skoro ty legalnie nalezysz do tego Hogwartu to bedzie latwo. Dobra, mam nadzieje, ze malo uslyszal, pewnie sie zdziwil nasz mily gosz, ze go wyweszylem - nieznajomy usmiechnal sie szyderczo i pograzyl sie w przerwanej rozmowie z Tusspotem.
*
Pomimo tej nie za przyjemnej przygodzie, moja ciekawosc sie nasilila. Liczylam na to, ze Stuart cos mi powie nastepnego dnia. Tylko trzebabyloby sie jakos w jego laski wkupic...i chyba nawet wiem jak...
3
Nastal dzien...
Tym razem niechetnie zwloklam sie z lozka. Wciaz rozpamietywalam miniona noc... Tyle szczegolow i tak bardzo chcialam wiedziec o czym rozmawiali...
Zeszlam do dormitorium i przystanelam kolo planu zajec. Jakos nic mi sie nie chcialo, szczegolnie, ze dzis byly 2 lekcje eliksirow ze Slizgonami.
- Blee nienawidze tych glupich wywarow - ziewnal Stuart, ktory niespowiedzianie stanal kolo mnie. "Czyzby o czyms do pozna gadal z nieznajomym?" pomyslalam.
Bylo dosyc wczesnie, wiec z ulga usiadlam na puszystym i miekkim czerwonym fotelu w pokoju wspolnym. Dzis, gdyby nie bylo tych eliksirow to dzien daloby sie przezyc. Nie, nie jest az tak zle, moze Tusspota sie popyta o co chodzilo wczoraj.
- Hej, sorry, mam glupie pytanie - moje mysli przerwal Stud.
- E? Co? Tak... slucham? - popatrzylam na niego pytajaco.
- Moj przyjaciel, naprawde mily, chcialby sie ciebie cos popytac, moglbym mu na to pozwolic. Ma sowe itp i wiesz taki jest kulturalny i wogule - Tus usmiechnal sie i potrzasnal grzywka
- Jasne, ale niewiesz, kiedy by napisal? Nie chcialabym przy sniadaniu czy cos.
- Nie martw sie o nic - ponownie sie usmiechnal i poszedl cos - jak sadze - zjesc.
Po szybkim sniadaniu udalismy sie do lochow. Snape troche sie spoznil ale nikt sie tym nie przejmowal...
Mieszalam wywar o jakiejs dziwnej nazwie, po czym katem oka spojzalam na Studa. Siedzial biedaczek i jakos nic nie mogl wymyslec. Pomyslam, ze to moze byc wyjatkowa okazja, aby sie przylizac i wyweszyc rozmowe. Szybko sie przysunelam do niego i zagadalam
- Czesc stary, pomoge ci, co? - nie czekajac na odpowiedz zaczelam mieszac, odwazac skladniki. Po skonczonej robocie (i lekcji) Snape powystawial nam jakims cudem po 10 punktow, co nie spodobalo sie Slizgonom. Gdy wychodzilismy z pracowni, Malfoy przygladal sie krzywo. Zignorowalam to i poszlam z Tusem po ksiazki na nast. lekcje - czyli o magicznych zwierzetach. Gdy wkladalam ksiazki do torby, Stud powiedzial:
- Dzieki za pomoc. Naprawde dzieki. Poprosze przyjaciela, zeby jak najszybciej wyslal list. A - i mow mi 2D - i mrugnal do mnie
Usmiechnelam sie i poszlismy na nast lekcje...
*
2D szedl szybkim krokiem. "Musze sie z nim spotkac, ale tak bez skapy". Gdy Hagrid mowil o jednorozcach, 2D wymknal sie ukradnkiem i popedzil do Zakazanego Lasu. Wiedzial, ze nic mu tam nie grozi, w przeciwienstwie do innych...
Tajemniczy mezczyzna w kapturze stal na srodku polany i widac bylo, ze czeka na Tusa.
- Jestem, wszystko jak narazie jest w najlepszym porzadku. Dzieki pewnym okolicznosciom nasz plan bedzie mogl zostac szybciej wykonany. Ach - i wyslij ten list szybko, zgodzila sie - szepnal 2D do ucha mezczyzny, ktory drgnal i spojzal na niego.
- Swietnie. Wspaniale ci idzie, pamietam o nagrodzie - usmiechal sie szatansko - nie ominie cie.. Tud.
- Taakk - zasmial sie 2D - dobra, ide. Slij liscik i dzis 1 faza, w nocy- chcial odejsc, ale mezczyzna zlapal go za reke i szepnal:
- Byloby milo, gdyby i ona przyszla... wtedy bedzie szybciej, i nagroda wieksza..
- Jasne, juz, wiem jak ja zwabic. Ide, papa...Murdoc - 2D pomachal mu, ale Mud zmrozil go wzrokiem
- E .. sorry. Nikt nie slyszal. Nie mart sie, Mudziaczku - po tych slowach 2D zaczal isc z powrotem. Wiedzial, ze jego przyjaciel, przynajmniej jak narazie, nic mu nie moze zrobic zlego...
*
Nikt z klasy, nawet Marta, nie zauwazyl znikniecia 2D. Lekcje prowadzone przez Hagrida byly wyjatkowo ciekawe...
Dzien minal spokojnie i bez zgrzytow...Harry i jego przyjaciele grali na boisku do wieczora, a Marta i 2D przegladali jakies ksiazki..
- Wiesz, co? Jest juz pozno, moze idz spac, a ja pojde sie przejsc, lepiej mi sie po tym spi - 2D
- Dobrze, dobranoc Tud. Milego spaceru - powiedzialam i udalam sie do pokoju wspolnego, pozniej do sypialni.
"Szkoda, ze nie dla wszystkich bedzie to "dobranoc"" - westchnal 2D.
*
2D i Murdoc stali naprzeciw siebie, szepczac jakies formulki zaklec. Ciemne i zimne oczy 2D'iego zaczely sie rozrzazac na czerwono.
-Juz, drzyj sie. Wyobraz sobie najwiekrza meke. Tylko rob to porzadnie, zeby przyszla - poinstruowal go Mur, i zaczal...twozyc jakas tajemnicza brame...
*
Moj spokojny sen przerwal wysoki wrzask...Rozpoznalam w nim glos 2D - kiedys mi demonstrowal swoje wokalne umiejetnosci. Ubralam sie z pospiechem i wybieglam z zamku. Dopiero gdy wrzask ucichl, a ja bylam w Zakazanym Lesie, moja pewnosc siebie troche sie ulotnila. "W sumie jak tu jestem, to pojde Tuda poszukac, oby sie mu nic nie stalo..." z niewesolymi myslami i rozpalona wyobraznia, ktora podsuwala mi, dlaczego kolega tak sie drze, dotarlam do malej polanki. Jesli myslalam, ze Snape, Slizgoni, Lord Voldemort lub kara smierci to najgorsze rzeczy, to teraz zobaczylam, cos, co bylo jeszcze gorsze...
4
"Chyba powinni mnie wyslac do psychiatryka" - pomyslalam i zrobilo mi sie slabo. Na srodku polany stal 2D ale oczy rzazyly mu sie niebezpiecznie. Zakapturzony mezczyzna chyba mnie wyczul i odwrocil sie, ukazujac mi dziwny widok. Za nim byla ciemna brama, przed nia byl namalowany pentagram. Nieznajomy mial jedno oko mial czerwone, zle spojrzenie utkwil na mnie. Zaczelam sie powoli wycofywac wciaz patrzac na napatstnika, ktory teraz nie kryl sie z tym, ze chce mi cos zrobic. Przyspieszyl i zaczal sie powoli przyblizac do mnie. Zanim - cofajac sie - upadlam, krzyknelam do Tuda, zeby uciekal. 2D spojzal na mnie ze smutkiem. Chcialam wstac, ale mezczyzna przytrzymal mnie rekami. Zaczelam sie drzec, ale zimna i nieprzyjemna dlon zakryla mi usta
- Prosze Murdoc, nie rob jej krzywdy - szepnal 2D.
Murdoc spojrzal na niego krzywo i powiedzial do mnie:
- Bardzo mi milo, ze tu jestes - usmiechnal sie - moj 'kochany' przyjaciel okazal sie przydatny, chyba bedziesz sie na niego gniewac...
Nic nie moglam powiedziec, wiec zamknelam oczy. Murdoc nie nalezal do najprzyjemniejszych widokow tego dnia.
Mud zwiazal mi rece, nogi i zakneblowal. Otworzylam oczy i ujzalam 2D'iego ktory stal niedaleko. Wciaz wpatrywal sie ze smutkiem, a jego oczy zdawaly sie mowic 'przepraszam'. Mur rzucil mu szybkie spojzenie i uniusl rece. Zaczal cos mruczec pod nosem - jak sadze - zaklecia. Rece mu drgaly i miedzy palcamy byla czerwona poswiata. Po chwili, ktora dla mnie wydawala sie wiecznoscia, otworzyl rece i zamachnal sie na mnie...
*
Harry nerwowo zerwal sie z lozka i poczlapal do Rona. Zbudzil go i powiedzial:
- Hej Ron wiesz, co? Snia mi sie jakieg glupoty, ale wiesz ze to co u mnie jest glupota, moze sie okazac prawda. Chyba ta dziewczyna...zaraz jak jej tam... Marta, wiesz jaka...
- Eee... nooo - ziewnal Ron - co pomaga nam i w ogole
- Tak. Snilo mi sie ze jest w Zakazanym Lesie i grozi jej jakies niebezpieczenstwo.
- Czyli rozumiem, mamy tam pojsc? - zapytal Ron
- Taa...
Harry wrocil kolo lozka i wyciagnal peleryne-niewidke. Ron wraz z nim wgramolili sie pod nia i popedzili do Lasu...
W tym samym czasie nocna przechadzke uzadzil sobie Malfoy. Szedl kolo jeziora, rozmyslajac jak wkorzyc Gryfonow, Marte, 2D'iego, Harrego... Nagle przystanal zdziwiony, poniewaz spostrzegl... zakapturzona postac, ktora kierowala sie do Lasu. Zaczal isc za nia, a jego tropem podarzali Harry i Ron...
*
Reka Murdoca zblizala sie coraz blizej. Nagle, nieoczekiwanie, oslepiajace swiatlo uderzylo Mura i odrzucilo go do tylu. 2D, ktory mial zamnkiete oczy, wyczul swiatlo i rozgladal sie z niepokojem. Malfoy dziko wbiedl na polanke, ale go rowniez zaatakowalo swiatlo, ktore 'wypuszczal' zakapturzony mezczyzna. Chlopak potoczyl sie po trawie i zatrzymal sie kolo drzewa. Szybko wstal i wycedzil do napastnika
- Nie bedziesz atakowal mnie, moi starzy cie dopadna, i ja, jego i jego tez przy okazji - krzyknal pokazujac na niego, mnie, 2D i Mura, ktory szykowal sie do ataku.
Nieznajomy nie przejal sie tym, spojrzal na mnie i wyciagnal reke w moja strone. W sumie ja niewiedzialam co o tym wszystkim myslec, chcialam cos powiedziec, ale usta wciaz mialam zakneblowane. Harry i Ron przygladali sie tej calej scenie, nie chcieli jednak sie wtracac.
Mur, wsciekly, rzucil sie w strone zakapturzonego, ale ten odskoczyl, dobiegl do mnie i za pomaca czarow rozwiazal i wyciagnal knebel. Pomogl mi tez wstac. 2D przytrzymal Muda, szepczac mu cos i obaj szybko sie oddalili. Nieznajomy rownierz sobie poszedl...
*
Rozdygotana usiadlam na lozku. Rozmyslalam ostatnie zdarzenia, probujac ulozyc je w calosc. Doszlam do wniosku, ze padlam ofiara glupich zatwow, mialam nadzieje ze 2D cos mi wytlumaczy. Po dlugiej chwili zasnelam...
Niestety to nie bylo wszystko...Ktos najwidoczniej chcial mi paskudnie zepsuc zycie
5
Udalo mi sie w miare spokojnie przespac reszte nocy. Na szczescie byla sobota, a weekendy sa wolne...
Sen troche mnie zregenerowal jesli chodzi o sile fizyczna, lecz z psychika ciezko..Zwloklam sie z lozka i zaczelam sie ubierac. W myslach ukladalam sobie kazanie jakie odprawie 2D'iemu, ale uslyszalam rozmowe (lozka byly za zaslonami). Przestalam sie ubierac i cicho podeszlam do zaslonki.
- Nie uwierzycie co widzielismy - krzyczeli jeden przed drugiego Ron i Harry.
- To dormitorium dziewczyn, wiec opowiecie w pokoju - mruknela Hermiona i zeszla z chlopakami do pokoju wspolnego.
Odsunelam zaslonke, oraz dokonczylam sie ubierac. Cicho zeszlam na dol, i przycupnela za fotelen na ktorym siedzial Ron.
- Ten Zakazany Las jest okropniejszy niz myslelismy - mowil zaaferowany Ron. Nikt na mnie nie zwracal uwagii. Wstalam ze swojego ukrycia i oparlam sie rekami o fotel. Ron kontynuowal opowiesc - znacie to- wiec idziemy dalej...
- Pewnie to byl zart, niezla scena, oni sa niesamowici. Blyskajace swiatla, zamaskowany kolej, dziwak-satanista - podsumowal Harry - no i Malfoy nawet sie dal w to wciagnac. Niezle przedstawienie.
- To nie bylo przedstawienie, glupku - uslyszalam syk 2D'iego, ktory stal w dziurze obrazu. Wygladal.. dziwnie - w kazdym badz razie dziwniej niz zwykle. Byl niesamowicie blady, i oczy mu sie swiecily zlowrogo.
Harry stal zaskoczony kolo fotela.
- Cholera, ludzie! Jak nie wiecie o co biegalo, bo mieliscie zachcianke tam byc to sie laskawie nie odzywajcie! - wycedzil Tud.
- Co cie ugryzlo? Jesli jest ktos, kto chcialby wiecej wiedziec to ja. Po co to robiles? O co biega? - zasypalam Stuarta pytaniami. Ron odwrocil sie i utkwil we mnie wzrok. Po chwili przeniols go na Stuarta.
- Moze sie .. dowiesz... kiedys - mruknal Stud i wyszedl.
Sobota wlokla sie okropnie. Nie spotkalam nigdzie 2D'iego, a bardzo chcialam z nim pogadac. Przy obiedzie Ron usiadl kolo mnie. Jedzac zupe uslyszelismy szum. No tak - poczta. Ostatnio wiekszosc sow przylatywalo w porze obiadu, przeszkadzajac w posilku. Ron nagle mnie szturchnal, pokazujac czarna, mala sowke, ktora najwidoczniej miala jakis list dla mnie. Odebralam go, nakarmilam sowe chlebem i schowalam liscik do kieszeni. Sowa przez chwile przepatrywala mi sie, po czym z szelestem odleciala.
- Zawsze sa glupie, mysla ze dostana wiecej - powiedzial Ron i dokonczyl obiad. Po chwili namyslu postanowilam listu jeszcze nie otwierac. Pozniej razem z Ronem wyszlismy na dwor.
- Hej, wiesz czemu nie ma tu Harrego i Hermiony? - spytalam sie rudzielca
- Ach, Hermiona.. wiesz jak to ona. Przeczytala gdzies jakies zaklecie, chciala wyprubowac i cos sie jej stalo. Harry teraz z nia siedzi w skrzydle szpitalnym. Nie, nic jej nie bedzie - dodal, widzac moj pytajacy wzrok.
*
Mur siedzial na polanie przed brama, ktora utworzyl jakis czas temu.
- Czy mi sie naprawde nic sie nie udaje? A bylo tak blisko, tylko jakis glupek udaje bohatera i ratuje ja? Tylko uzycie 'jej' doprowadzi mnie do spelnienia planu. No i 2D, niecierpliwi sie, chce nagrody, a tu wszystko diabli wzieli... - mruczal sam do siebie, bawiad sie naszyjnikiem - odwroconym krzyzem.
- Czyzbys o mnie mowil? - uslyszal glos za soba.
Blyskawicznie sie odwrocil i ujzal postac, ktora uratowala Marte. Nie widzial jednak jej calej, poniewaz miala dluga szate (a nie kaptur, byla wiec inaczej ubrana)
- Czego ty chcesz? Przerywasz mi wazne zadanie. Ech a tak wogule to kim jestes? - zniecirpliwil sie Mur.
- Narazie wole sie nie ujawniac, i nic od ciebie nie chce...narazie przynajmniej - po tych slowach nieznajomy odwrocil sie i szybkim krokiem odszedl. Mur siedzial przez chwile..
- Hej kompanie, mam pomysl. - uslyszal 2D, ktory podszeld do niego i spojzam mu powaznie w oczy.
- Slucham...? - mruknal Mur. Stwierdzil, ze teraz malo rzeczy moze mu poprawic humor. Po uslyszeniu pomyslu 2D, jego nadzieja odzyla, a usta wykrzywily sie w chytrym usmiechu... Chyba nareszcie mial jakis plan. Podzielil sie swoim pomyslem z Tudem, ktory ochoczo przytaknal.
Znowu spokojne chwile niewinnej istoty zostanie zachwiane, ktora niedaleko smiejac sie rozmawiala z rudowlosym przyjacielem...
_____
(w miere mozliwosci bede zamieszczac dalsze czesci)
|
|